Właśnie wróciłam z przepięknego hotelu Andel's:
Byłam tam na konferencji dla nauczycieli szkół podstawowych. Konferencja związana była z kwestią zmian w prawie oświatowym (darmowy podręcznik, dotacje itd.) oraz ze sprawdzianem szóstoklasisty, który w tym roku szkolnym (2015) po raz pierwszy odbędzie się również z języka angielskiego.
O konferencji dowiedziałam się w ostatniej chwili, bo wczoraj. Na szczęście zdążyłam się zapisać :) Trochę szkoda, że odbywa się w sobotę, bo ciężko mi było wstać, ale muszę zacząć się już przestawiać na tryb porannego wstawania. Natomiast we wtorek idę na konferencję Oxfordu. Trochę szkoda, że Macmillan robi konferencje tylko w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu.
Pierwsza część konferencji prowadzona była przez Annę Pasternak i miała tytuł: "Gotowi na zmiany. Przewodnik po krętych ścieżkach zmian w prawie oświatowym". Po tej sesji dostaliśmy krótką broszurkę "Kompendium - Zmiany w ustawie o systemie oświaty - podręczniki w szkole". Pani Anna obszernie wyjaśniała nam kwestie darmowego podręcznika, zasadę "jednego podręcznika" w szkole, dofinansowania i inne kwestie. Nowelizacja ustawy wprowadza wiele zmian, np. decyzja o realizacji programu nauczania z podręcznika lub bez niego leży w gestii nauczyciela. Ustawa definiuje również, czym jest podręcznik, materiał ćwiczeniowy i materiał edukacyjny.
To skłania mnie do filozoficznych przemyśleń. Większość nauczycieli raczej woli korzystać z podręcznika. Co innego korepetycje czy szkoły prywatne, tam nie trzeba mieć podręcznika (chociaż szkoły prywatne też często narzucają wybrany podręcznik, albo też uczniowie wolą taką metodę). Z drugiej strony wiemy, że podręczniki kosztują dużo, a często za dużo. Z kolei ustawa określa podręcznik jako materiał dopuszczony do użytku przez MEN (z numerem MEN). Jednak... gdyby to była inna książka, załóżmy sprzed 10 lat, która według mnie jest rewelacyjna i dzieci ją uwielbiają, ale nie miałaby numeru dopuszczenia to teoretycznie mogłabym używać jej jako materiał edukacyjny lecz nie oficjalnie jako podręcznik. Czyli jeśli dobrze zrozumiałam (a prawa nie studiowałam, ale wszystko przede mną), mogę korzystać z dowolnego podręcznika, oficjalnie żadnego podręcznika nie mając %) . Ale na ten nieoficjalny nie dostaniemy już dotacji.
Jeśli chodzi o kwotę dotacji to nie jest wcale tak różowo, jak przedstawiane jest to w TV. W tym roku rząd zdecydował, że z naszych podatków dopłaci do podręcznika do języka obcego 25 zł dla uczniów klas I (a więc i słynnych już 6-letnich maluchów). Tak naprawdę jednak jednostka samorządu terytorialnego (a więc np. gmina), która zajmuje się logistyką podręczników ma prawo uszczknąć sobie 1% z tej kwoty na obsługę projektu. Nie jest to więc obiecane 25 zł, lecz tak naprawdę 24,75 zł. Jednak zauważyłam, że wydawnictwa dziwnym trafem obniżyły ceny swoich podręczników do mniej więcej takiej ceny. Ale zrobiły to niestety tylko z częścią do I klasy, pozostałe poziomy pozostają bez zmian.
Przykładowo - Our Discovery Island 1 - podręcznik kosztuje obecnie dokładnie 24,75 zł
natomiast - Our Discovery Island 2 - podręcznik już 39 zł
Tak się zastanawiam, czy jaki tak naprawdę jest koszt takiego podręcznika i ile wydawcy, księgarze, reprezentanci biorą dla siebie...
Co jeśli nie zmieścimy się w tej kwocie? Jeśli podręcznik przekracza np. o 1 zł tę kwotę to wówczas powinniśmy się zwrócić do organu zarządzającego szkołą, żeby dorzucili pozostałą kwotę. Ale czy będą chętnie to zrobić? Ja myślę, że tutaj zadziałają brutalne prawa rynku i najtańsza cena zwycięży.
Kolejna dotacja dla pierwszaków to 50 zł (czyli 49,50 zł) na materiały ćwiczeniowe, ale uwaga! 50 zł to dotacja łącznie do wszystkich przedmiotów, a więc w przypadku I klas - do nauczania zintegrowanego + języka obcego.
W kolejnych latach dotacjami zostaną objęte kolejne klasy. Cały proces wprowadzania dofinansowań ma się zakończyć w 2017 roku. Tak się zastanawiam, czy nasze państwo jest na to gotowe. Z jednej strony to bardzo dobrze, że podręczniki z punktu widzenia rodziców będą darmowe/dotowane, jednak z drugiej nie wiem, czy to pozwoli pozbyć się problemów w oświacie.
Jest wiele wątpliwości związanych ze zmianami. Nie podoba mi się, że kolejna wielka reforma wprowadzana jest "na hura", bez debaty i konsultacji społecznych, w sezonie ogórkowym.
Np. dotację na podręcznik dostaniemy raz na 3 lata, a zatem jeśli zdecyduję się na jakiś podręcznik to muszę się go trzymać przez 3 lata i nie mogę go zmienić, gdyby w trakcie okazało się, że się nie nadaje. Do tego w klasach I-III będzie obowiązywać zasada "jednego podręcznika" w tej samej szkole. A zatem musimy ustalić z innymi nauczycielami od przedmiotu, z jakiego podręcznika będziemy korzystać we wszystkich klasach. Są jednak wyjątki od "jednego podręcznika" - można bowiem mieć 2 różne podręczniki do różnych poziomów zaawansowania (ale to dopiero od klasy IV). Dobrze, że nie pracuję w szkole podstawowej, bo omija mnie cała ta paranoja.
Dostałam jeszcze takie kuponiki rabatowe. Nie wiem, czy to wykorzystam.
Ciekawostką jest, że wydawcy mają obowiązek chyba do marca 2015 roku dostosować swoje podręczniki do ciekawych wymogów, np. w podręcznikach wszędzie tam, gdzie ewentualnie można będzie coś napisać, mają być zaciemnione, aby ograniczyć tak niecne występki dzieciom! Nie wiem, ja jakoś zawsze szanowałam książki, w podręcznikach pisaliśmy zawsze jedynie ołówkiem, później gumowaliśmy i książki się sprzedawało młodszym rocznikom (i było na lody, chyba że miało się gen oszczędzania). Nie wiem, czy to wszystko wypali, bo dzieci teraz są inaczej wychowywane. Jeśli dziecko zniszczy podręcznik to dyrektor ma prawo żądać od rodziców pokrycia kosztów. Wszystkie naklejki, wycinanki i inne elementy, z których można skorzystać tylko raz będą likwidowane. Tak patrzę teraz na moje regały pełne podręczników, które nazbierałam przez ostatnie kilka lat, gdy chodziłam na konferencje. Żadne z tych podręczników nie są zgodne z tą nową ustawą.
Kolejną ciekawostką jest to, że w nowych podręcznikach nie może być zadań przygotowujących do sprawdzianu szóstoklasisty, egzaminu gimnazjalnego czy egzaminu maturalnego. Podręczniki nie mogą również odsyłać do innych materiałów tego samego wydawcy (np. do atlasu historycznego czy geograficznego). Płyta ma być integralną częścią podręcznika.
Jeśli chodzi o wydawnictwa - to nie mogą one obiecywać ani oferować dodatkowych korzyści i materiałów w zamian za wybranie ich podręcznika. Wszyscy pamiętamy aferę z tablicami interaktywnymi ;) Do tej pory było również tak, że nauczyciel zamawiając zestaw podręczników dla całej klasy dostawał od wydawnictwa Teacher's Book, flashcards, różne plakaty i inne pierdółki. Teraz będzie to nielegalne. Prowadząca mówiła, że teraz wyposażenie nauczyciela w takie materiały jest obowiązkiem dyrektora szkoły.
Jestem bardzo sceptycznie nastawiona do tej "reformy". Sama jestem dzieckiem reformy, którą teraz po wielu latach próbuje się odkręcić. Ech... gdyby rządzący mieli szklaną kulę i mogli przewidzieć, czy wprowadzane przez nich zmiany odniosą jakieś korzyści w dłuższej perspektywie...
Prowadzący wspominali również o wprowadzanym obowiązku nauczania języków obcych w przedszkolach. Od września tego roku będzie to decyzja dyrektora przedszkola. Natomiast od września 2015 roku obowiązkowo angielskiego będą się uczyć już pięciolatki :), natomiast od września 2017 roku już wszystkie dzieci chodzące do przedszkola. Z jednej strony to bardzo dobra wiadomość dla studentów i absolwentów filologii angielskiej. Z drugiej jednak strony, wiemy, że nie wszyscy mają zdolności do nauczania dzieci, bo jest to praca bardzo specyficzna i tacy nieprzygotowani nauczyciele mogą wyrządzić czasem więcej szkody niż pożytku.
Ciekawostką jest to, że podręcznik, który jest wybierany, będzie opiniowany przez radę pedagogiczną oraz przez radę rodziców. I tutaj mam wątpliwości. Teoretycznie ma to wejść od września. A w praktyce ktoś usłyszał coś w TV piąte przez dziesiąte i pojawiła się grupa rodziców, która "ma prawo wychowywać swoje dziecko zgodnie ze swoim światopoglądem". WTF? Był taki przypadek z podręcznikiem "Look", który nie spodobał się niektórym rodzicom, ponieważ pojawiają się tam m.in. wampiry. Rodzice teraz przychodzą do nauczycieli i żądają, aby zmienić podręcznik... Ręce opadają. Jak ktoś mądrze zauważył, w większości podręczników do angielskiego pojawiają się wampiry, wróżki, elfy, krasnoludki, aniołki, a nawet UWAGA - Święty Mikołaj. A może niedługo doczekamy czasów, gdy ktoś przyjdzie i zażąda, aby nie uczyć z danej książki, bo tam jest wzmianka o Easter i Christmas w Anglii, a on jest innej wiary/ateistą i nie życzy sobie, aby jego dziecku serwowano pranie mózgu. Niemożliwe? Wspomnicie moje słowa ;) Wystarczy przypomnieć aferę z rządowym Elementarzem (Naszym).
Druga część konferencji była prowadzona przez Daniela Brayshawa i nosiła tytuł: "The Right Tools for the Job. Positive and Purposeful Preparation for the Sprawdzian Szóstoklasisty".
Prowadzący proponował nam różne ćwiczenia w parach lub w trójkach, ale nie było to nic nowego czy zaskakującego, dlatego nie będę się rozwodzić nad tą częścią. Dodatkowo, próbował przedstawiać nowe repetytorium do sprawdzianu szóstoklasisty. Nie jestem pewna, czy te wszystkie repetytoria są nam potrzebne. To kolejna metoda nakręcania rynku i tak już bardzo zepsutego, moim skromnym zdaniem. Repetytorium warto mieć przed maturą, aby rzetelnie powtórzyć cały materiał, ale czy potrzebne jest zamiast podręcznika w VI klasie? Rozumiem też przerabianie repki na zajęciach prywatnych, albo uzupełnianie materiału, który mamy w podręczniku za pomocą ćwiczeń tematycznych z repki. No cóż... czasy się zmieniają.
To tyle. Pomimo moich uwag jestem zadowolona z tej konferencji. Będę czekać na kolejną, a póki co wybieram się na konferencję Oxfordu :)