Czytam właśnie wywiad z brytyjskim socjologiem we wczorajszej Wyborczej: "Tolerancja to nie płytka obojętność".
Frank
Furedi zwraca uwagę m.in. na to, że chwaląc dzieci za wszystko, nie
stawiamy im zbyt wysokich wymagań. Przez to później na studia
humanistyczne trafiają ludzie, którzy nie słyszeli nawet o rewolucji
przemysłowej. Jest to problem złożony i niestety pojawia się również w
polskich szkołach i na polskich uczelniach. Podobno studenci studiów
humanistycznych nie potrafią pisać prac, nie znają podstawowych terminów
czy wydarzeń z historii, języka polskiego, literatury. Wiem, że
zabrzmię bardzo staro, ale "za moich czasów było lepiej"...
A
chwalenie za wszystko? Za wszystko nie należy chwalić. Kiedyś zamierzam
napisać dłuższy wpis o chwaleniu, ale teraz wspomnę tylko, że warto
dziecko chwalić za wysiłek, a nie chwalić je dla samego chwalenia. Poza
tym, zauważyłam, że dzieci stają się bardzo interesowne, nie chcą
wykonywać zadań, poleceń, czy próśb, gdy wiedzą, że nic za to nie
dostaną. Od razu mówią wprost: "a co z tego będę miał?", "a dostanę
piątkę?". Jeśli tak ma wyglądać nasze przyszłe społeczeństwo to ja
dziękuję bardzo. Gdzie można kupić bilety na Marsa? :P
Na uspokojenie zdjęcie maka (poppy) i makówki z mojego ogrodu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz